Jak powstały Zagórzany

Przed wiekami tutejsze obszary pokryte były gęstą puszczą. Wędrowało się wiele dni, a oprócz ptaków i dzikich zwierząt nie spotkało się żywej duszy. Przez taką głuszę wędrowali dwaj benedyktyni z odległego Tyńca. Wypadało im przebyć rzekę. Wtedy jeden z koni zwichnął nogę. Szybko zbliżał się wieczór. Z uwagi na późną porę postanowili rozbić obóz. Trzeba było upolować coś na kolację, a bory obfitowały w zwierzynę. Na obóz wybrali miejsce suche i wygodne. Zgromadzili drewno na opał. Rozpalili ognisko, uwarzyli strawę, posilili się i zasnęli.
Rankiem znów wybrali się na polowanie. W pewnej chwili zauważyli wspaniałego jelenia. Rozpoczęli za nim gonitwę. Uciekające zwierzę trzy razy okrążyło górę. Taki fakt oznaczał, że to miejsce bezpieczne na założenie siedziby.
Puszcza padała pod ciosami siekier. Przybywało coraz więcej ludzi, powstawały pierwsze chaty,
a potem była to już osada. Wieś rozrastała się dookoła wysokiej góry. Pierwotnie określano ją jako "Zagorze" lub "Zagore". Z czasem ustaliła się nazwa ZAGÓRZANY.

Legenda o herbie na kościele

Dawno, dawno temu, przed wieloma latami żyła zamożna Hrabina. Kiedyś kupiła bardzo drogiego, czarnego, rasowego ogiera. Pielęgnowała go, miał wszystko co najlepsze. Startował rzadko w zawodach, ale zawsze wygrywał. Pewnego dnia ogłoszono wielki wyścig. Główną nagrodą była duża suma pieniędzy. Hrabina zgłosiła swego ogiera, bo była pewna jego kondycji.
Miała nadzieję, że wygra. Koń okazał się najlepszy. Rzeczywiście wygrał, był najlepszy ze wszystkich. Hrabina posiadała wielki majątek, więc nagrodę przeznaczyła na budowę kościoła w Zagórzanach.
Jedynym jej życzeniem było, że by wizerunek konia znalazł się na frontowej ścianie. Do dziś nad głównymi drzwiami kościoła widnieje herb z biegnącym koniem.

Inna legenda o herbie na kościele

Zdarzyło się, że święty Michał na koniu dogonił diabła. Ten uciekał aż do Kobylanki, tu zeskoczył i się schował. Koń jednak pogalopował dalej. Święty Michał już nie mógł utrzymać swojego wierzchowca i musiał poddać się jego biegowi. Po dłuższej gonitwie wyczerpany rumak diabelski ze strachu przed niebiańską postacią wskoczył na pobliski budynek. Okazało się, że to kościół w Zagórzanach. Diabeł obejrzał się za siebie i stwierdził, że już nikt go nie dogoni. Został więc na zawsze w Szalowej. Tak ludzie tłumaczą sobie obecność herbu z koniem na frontowej ścianie kościoła w Zagórzanach.