Wszyscy wiedzą, że gdy zakwitną kasztany, maturzyści przystępują do egzaminu dojrzałości. Ale zanim to nastąpi, swój mały, choć nie mniej ważny egzamin zdają gimnazjaliści.
W tym roku po raz pierwszy trwały trzy dni: 22, 23 i 24 kwietnia.
W pierwszym dniu odbył się egzamin z części humanistycznej. Egzaminowani pozytywnie patrzą wyników, ponieważ, jak sami powiedzieli, test był łatwy. Troszkę kłopotu sprawiła pierwsza z dłuższych form pisemnych -podanie. Poza tym tematyka arkusza była bardzo przyjemna: podróże, a druga z dłuższych form pisemnych — rozprawka, nie była żadnym zaskoczeniem i wszyscy z uśmiechem wyszli z sali

.
Troszkę inaczej rzecz się miała w drugim dniu, kiedy odbył się egzamin z części matematyczno-przyrodniczej. Choć i ten test nie był jakoś szczególnie trudny. Powierzchnia dachów dwóch domków, objętość kosza na śmieci, wykresy i pierwiastki nie były przeszkodą nie do pokonania. Każdy z egzaminowanych spodziewał się raczej trudniejszych zadań...
Ostatnim egzaminem był test z języka obcego — nowość. W naszej szkole językiem obowiązkowym jest język niemiecki i z tego właśnie języka zostali egzaminowani nasi ,,prawie że absolwenci" gimnazjum. Test okazał się wprost banalny. Mniej więcej czterdzieści minut przed końcem czasu większość uczniów nudziła się na sali, bawiąc się przy okazji tym, co kto miał pod ręką, albo marzyła o niebieskich migdałach. Na teście nie było żadnych pytań otwartych, co znacznie ułatwiało sprawę.  Wszyscy opuścili salę z pobłażliwym uśmiechem na twarzy.
Tak więc dla gimnazjalistów egzaminowa zmora już przeminęła i teraz tylko zostało czekać cierpliwie na wyniki, aż do czerwca. I wcale nie taki diabeł straszny, jak go malują. Straszeni i zestresowani egzaminem gimnazjaliści mogą teraz trochę odetchnąć, choć trzeba się jeszcze zatroszczyć o dobre świadectwo…